Seriale

Pomylone Analizy: Gra o Tron, sezon 7, odcinek 7, „Smok i wilk”

Stało się. Ostatni odcinek siódmego sezonu już za nami. Czy zaskoczyły Was zwroty akcji? Czy urzekły efekty specjalne? No i w końcu – czy ostatni odcinek nadał trochę więcej sensu wydarzeniom oglądanym w poprzednich epizodach? Jeśli chcecie poznać moją opinię, to jest ona następująca: nie, trochę, trochę. A jeśli chcecie poznać opinię wyrażoną nieco większą ilością słów, to zapraszam Was do zapoznania się z poniższą analizą.

Ale najpierw, zgodnie z pradawnym zwyczajem, małe przypomnienie zeszłorocznych proroctw. Spekulowaliśmy, że w finale sezonu zobaczymy jak:

  • Sansa skazuje Littlefingera na śmierć. Arya wykonuje wyrok przy pomocy sztyletu użytego wcześniej do próby zabicia Brana.
  • Cersei budzi się w zakrwawionym łożu.
  • Sam i Bran odkrywają prawdziwą tożsamość Smętnego Jona – jest legitymizowanym bękartem o imieniu Aegon (bo Rhaegarowi skończyły się pomysły na imiona dzieci). Potem widzimy flashback… ze ślubu Rhaegara i Lyanny. Więc po co legitymizacja???
  • Dochodzi do spotkania wszystkich ważnych postaci w Smoczej Jamie w Królewskiej Przystani. Są tam: Cersei, Tyrion, Daenerys, Jon, Jorah, Varys, Missandei, Qyburn, Brienne, Euron, Góra i Ogar. Ser Gregor bohatersko rąbie wskrzeszoną istotę na kawałki, ale ta dalej się rusza.
  • Cersei oferuje pomoc w walce, ale jak później przyznaje bratu, to tylko ściema, bo chce, żeby Biali Wędrowcy wybili jej wrogów. Jaime nie przyjmuje tego ze spokojem i postanawia samemu wyruszyć na Północ. Euron w ogóle nie jest zainteresowany walką z Białymi Wędrowcami.
  • Odcinek kończy scena łóżkowa pomiędzy Jonem i Dany, przerywana niszczeniem Muru przez wskrzeszonego Visariona.

Problem legitymizacji został wyjaśniony. Bran nadal sądzi, że Jon to bękart, prawdę odkrywa Sam. Okazuje się, że to nie Góra, ale Ogar rozwala upiora na kawałki. No i nie mamy sceny poronienia przez Cersei (być może zobaczymy to w następnym sezonie). Poza tym wszystko się zgadza. A zatem – przystępujemy do analizy.

Królewska Przystań

Odcinek rozpoczynamy obserwując przygotowania do spotkania w Smoczej Jamie. Jaime i Bronn nadzorują obronę miasta, wymieniając celne i humorystyczne uwagi na temat praprzyczyny wszystkich wojen (są nią penisy). Pod murami Królewskiej Przystani ustawiają się kolumny Nieskalanych oraz dothracka horda. Lekka konnica nie jest wprawdzie wymarzoną formacją do zdobywania miast (chyba, że w realiach serialu Dothrakowie potrafią już wjeżdżać po murach), ale jak wiemy chodzi tu bardziej o demonstrację siły. Na statku płynącym do Królewskiej Przystani Jon i Tyrion rozmawiają na temat rozmiarów miasta. Tyrion twierdzi, że Królewska Przystań ma około miliona mieszkańców. Jest to najwyższy z możliwych szacunków na temat rozmiarów miasta w okresie Wojny Pięciu Królów. Jon odpowiada, że to więcej, niż jest ludzi na całej Północy. I nie bardzo wiadomo za co zganić Jona – za brak wiedzy na temat własnego królestwa, czy problemy z matematyką? Północ, choć bardzo rzadko zaludniona, powinna liczyć od 3 do 4 milionów mieszkańców.

W Czerwonej Twierdzy Cersei przygotowuje się na spotkanie, wydając odpowiednie dyspozycje Gregorowi (kolejność rozwalania łbów: Dany, Tyrion, Jon).

Spacerek wszystkich poselstw do Smoczej Jamy budzi pewne skojarzenia ze starą „Grą o Tron”. Wszystko toczy się powolnym, spokojnym tempem, a bohaterowie, którzy nie widzieli się przez długi czas mają okazję choć chwilę ze sobą porozmawiać. Jest to niewymuszone, i przywodzi na myśl najlepsze strony pierwszego sezonu.

Nawet Ogar przebrał się w gustowne wdzianko. Tylko Jon wszędzie w tym futrze popyla.

Pierwszy sezon przypomina nam się po raz kolejny gdy docieramy do Smoczej Jamy i widzimy braki w budżecie serialu. Ruiny rzymskiego amfiteatru po prostu nijak się mają do kolosalnej Smoczej Jamy, ustępującej rozmiarem tylko Czerwonej Twierdzy i (być może) septowi Baelora. Jak się w tej serialowej jamie miały pomieścić wszystkie smoki? Dlaczego serialowa jama ma widownię? I czemu do diaska wygląda, jakby była pozostawiona samej sobie nie przez 150, ale 1500 lat? Tym razem trzeba było zainwestować w green screen i grafikę komputerową.

Ale zostawmy już wygląd Smoczej Jamy, a przejdźmy do samych pertraktacji. Ogar i Góra stają ze sobą oko w oko, a Sandor zapowiada ponowne – i ostateczne – spotkanie (co zapaliło mi w głowie pierwszą czerwoną lampkę – ale o tym później). Po chwili Tyrion zaczyna swoją prezentację. W słowo wchodzi mu rozpaczliwie ratujący ten odcinek Euron. I wbrew temu, co tłumaczył ratując swoją twarz Krasnal, żart wcale nie był słaby ani niepotrzebnie objaśniony. Przeciwnie, żart był dobry, a Euron zakończył go pointą wykorzystującą dwuznaczność słów. Gdyby dodał jeszcze zdanie odnoszące się bezpośrednio do wzrostu – wtedy moglibyśmy mówić o spaleniu dowcipu. Musiałem o tym wspomnieć, bo nienawidzę, gdy szarga się dobre imię Eurona.

Po krótkiej wymianie zdań Sandor przynosi paczkę z niespodzianką w postaci ożywionego przez Innych upiora. Scena jest zrealizowana po mistrzowsku, bez pośpiechu i ze zrozumieniem prawideł horroru. Kiedy ożywiona istota rzuca się na Cersei czujemy więcej napięcia, niż we wszystkich dotychczasowych scenach z umarlakami (może z wyjątkiem pojawienia się wskrzeszonego Othora – ale to były czasy, gdy upiorów nie dało się rąbać na kawałki mieczem). Prawdziwą wisienką na torcie jest reakcja Qyburna.

Cersei Lannister, ostoja rozsądku.

Jon przejmuje od Tyriona wskaźnik od Powerpointa i kontynuuje prezentację, demonstrując sposoby zabicia ożywieńców. Ogień i obsydian. Prezentacja spotyka się z owacyjnym przyjęciem. Jon i Tyrion dostają zaproszenia na liczne konwenty.

Tego co dzieje się potem, lepiej zbyt długo nie analizować. Jeśli Euron był dogadany na przeprowadzenie fortelu, to czemu Cersei w ogóle ryzykowała zerwanie negocjacji, zamiast udawać, że próbuje coś wytargować, by zmylić przeciwnika? Jeśli Cersei po rozmowie z Tyrionem chciała odegrać zaplanowaną wcześniej woltę, to czemu nie zrobiła tego w jakiś nieco bardziej wiarygodny sposób? Mogła na przykład domagać się podziału Siedmiu Królestw i zatrzymania Krain Zachodu i Reach… Pytania się mnożą, dlatego proponuję wynieść z całych pertraktacji tylko dwie rzeczy.

Po pierwsze – Jon Snow jest imbecylem, o czym wiedzą już w każdym zakątku Siedmiu Królestw. Wystarczyło, by poprosił o czas do namysłu. Ale nie, tak być nie może. Jon jako honorowy człowiek nie złamie raz danej przysięgi. No, chyba, że będzie to przysięga Nocnej Straży. Zapytany, czy zadeklaruje neutralność w konflikcie o Żelazny Tron, powiedział, że już ugiął kolano przed królową Daenerys. Z rodu Targaryenów – dodał po chwili, żeby było wiadomo o kogo chodzi.

Po drugie – Rozmowa Cersei z Tyrionem to ostateczny dowód na to jak różne są te postaci w stosunku do książkowych oryginałów. W tym sezonie Cersei jest zadziwiająco racjonalna. Z kolei Tyrion jest jeszcze bardziej wybielony niż kiedykolwiek. Nie zmienia to faktu, że dwójka kompetentnych aktorów i scenariusz, który przynajmniej próbuje wiarygodnie naśladować konwersacje, jakie mają normalni ludzie, oznacza ciekawą scenę. Duży plus.

Jon, ty naprawdę jesteś taki głupi?

Tymczasem w Smoczej Jamie rozmowa pomiędzy Daenerys i Jonem schodzi na temat dzieci. Dany po raz kolejny podkreśla, że jest bezpłodna i dodaje, że wie o tym od czarownicy. Ciekawe której? W końcu w serialu tę część proroctwa Mirri Maz Duur wycięto. Ale nie mamy czasu by nad tym rozmyślać, bo oto wraca Tyrion, a tuż za nim Cersei. O radości! Okazuje się, że Cersei zmieniła zdanie o 180 stopni. Tyrion musiał użyć jakichś bardzo przekonujących argumentów po tym, gdy ekipa przestała kręcić scenę ich rozmowy. Nikomu nie wydaje się to podejrzane. Ostatni raz równie wiarygodną zagrywkę widziałem w odcinku Smerfów, gdy Gargamel przysiągł, że nie zrobi krzywdy niebieskim stworkom.

Wyprawa Eurona po Złotą Kompanię to kolejna wiadomość, przez którą poczułem się trochę nieswojo. Ale o tym za chwilę…

Winterfell

A na Północy trwa urabianie Sansy. Dziewczyna narzeka na Jona, który nie pyta jej o zdanie w kwestii sojuszu z Daenerys. Co za bękart. I nie pierwszy raz mu się to przydarza. Nie pytał ile wina może wypić na uczcie, ani czy może wstąpić do Nocnej Straży. Problemem jest też ślepo posłuszna Jonowi Arya. Littlefinger rzuca mądrościami rodem z książki „Intrygi dla opornych” – sugeruje przyjęcie najbardziej negatywnej interpretacji intencji Aryi.

Wkrótce potem Arya zostaje wezwana przed oblicze Sansy. Sansa stawia zarzut zdrady… ale kieruje go w stronę Petyra Baelisha. Dziewczyna wspomina o śmierci Lysy, o liście który rozpoczął konflikt z Lannisterami, a w końcu o tym, jak Baelish zdradził ich ojca w sali tronowej w Królewskiej Przystani. Zarzuty te potwierdza jak zwykle pozbawiony emocji Bran.

Littlefinger próbuje zaprzeczać, prosi o pomoc Yohna Royce’a, w końcu błaga o życie. Ale Sansa jest nieprzebłagana. Wyrok wykonuje Arya.

Z jednej strony trzeba chyba twórcom podziękować za eutanazję Littlefingera. Bo niewątpliwie od momentu opuszczenia Doliny, Petyr Baelish stracił w serialu rację bytu. Nie czynię tu nawet porównania do materiału książkowego. Patrząc wyłącznie na serial trudno zaprzeczyć, że Littlefinger był ostatnio śmieszną karykaturą samego siebie z sezonów 1-4.

Zabawne, mam ten sam wyraz twarzy ilekroć serial wraca do romansu Missandei i Szarego Robaka.

Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że zwrot akcji był wyjątkowo tanim chwytem. A jest to tym bardziej widoczne, że stanowi swego rodzaju odbicie (w krzywym zwierciadle) intrygi Littlefingera z sezonu 1. Różnica jest jednak zasadnicza. W pierwszym sezonie wszystkie elementy układanki były widoczne. Wiedzieliśmy, że Baelish nie lubi Neda. Wiedzieliśmy, że darzy niezdrowym uczuciem Cat i Sansę. Wiedzieliśmy, że oddanie Żelaznego Tronu Stannisowi oznacza dla Littlefingera utratę pozycji. I w końcu wiedzieliśmy, że Littlefinger okłamał Neda i Cat w kwestii sztyletu. Zdrada była nieunikniona, zwrot akcji polegał na tym, że byliśmy zbyt pochłonięci innymi wydarzeniami, by zwrócić na to uwagę. Niestety najnowszy odcinek sięgnął po znacznie prostsze rozwiązanie. Kazał nam uwierzyć, że trzy spośród głównych postaci odbyły z dala od naszych oczu serię rozmów, wyjaśniając sobie to wszystko, czego do tej pory nie wiedziały. Bardzo tani chwyt i bardzo niesatysfakcjonujący zwrot akcji.

Poza tym cały ten sąd nad Littlefingerem trąci nieco metodami Szalonego Króla. Skazanie na podstawie wizji? Brak możliwości obrony? Egzekucja wykonana przez dziecko?  A wystarczyło sprowadzić do Winterfell Ogara, który był przecież świadkiem zdrady Baelisha, i wszystko miałoby trochę więcej sensu.

Smocza Skała

Na Smoczej Skale trwają przygotowania do ekspedycji na Północ. Dowiadujemy się, że Dothrakowie mogą dotrzeć do Winterfell w ciągu dwóch tygodni. Jak na realia książkowe jest to tempo zbyt duże (ale nie bardzo, jeśli założymy, że Dothrakowie przypominają Mongołów). Jak na realia serialowe, mamy do czynienia z tempem bardzo spokojnym.

Po naradzie Theon rozmawia z Jonem na temat ciężaru tożsamości i popełnionych błędów. Rozmowa ma oczywiście drugie dno i nawiązuje do faktu, że Jon jest Targaryenem. Jest też całkiem zgrabnie odegrana. Problem polega na tym, że ta konwersacja wpisuje się w powtórkę dokładnie tej samej przemiany, jaką Theon już w serialu raz przeszedł. Jest kompletnie zbędna. Cały ten wątek jest niepotrzebny. Tak samo jak idiotyczna bójka na plaży z żelaznymi ludźmi. Uważam, że twórcy mogli nam tego oszczędzić. A Theon zasługiwał na bohaterską śmierć dobre kilka odcinków temu.

To oczywiście prowadzi nas do pytania – czy Theon odpłynął szukać Yary? Jeśli tak, to w porządku. Ale jeśli nie, to… Cóż o tym opowiem za chwilę.

No, mogli nam to darować.
Królewska Przystań

Najgłupszy z Lannisterów (oj, czyżby Cersei zapomniała o Lancelu i Tommenie?) przygotowuje armię do wymarszu. Jak się dowiadujemy odpowiednia aprowizacja wojsk powinna zająć dwa tygodnie. Jeśli zastanawiacie się dlaczego w „Grze o Tron” wszystko zajmuje dwa tygodnie, to śpieszę z odpowiedzią. Scenarzyści znają tylko jedno średniowieczne określenie miary czasu – „fortnight”, które oznacza 14 dni. Cersei wyjaśnia Jaimemu, że nie ma zamiaru wspierać Daenerys i Jona w walce z Innymi. Wyniszczenie wojsk Matki Smoków i Kuzyna Smoków jest jedyną nadzieją Lannisterów na przetrwanie. Królowa wspomina też, że Euron wcale nie popisał się tchórzostwem, ale udał się do Essos, skąd zamierza sprowadzić Złotą Kompanię (i to dwa razy większą od książkowej, bo liczącą aż 20 tysięcy ludzi). Jaime próbuje protestować, doprowadzając Cersei do wściekłości. Rzucone zostają pewne groźby, ale ostatecznie Jaime opuszcza w pojedynkę Królewską Przystań, pozostawiając ciężarną matkę swego dziecka samą sobie. Zaczyna padać śnieg, i złota ręka marznie, więc Jaime zakłada na nią rękawicę.

Winterfell

W Winterfell świeżoprzybyły Sam odwiedza Brana. – Jesteś dobrym człowiekiem Sam – mówi Bran – Tylko już niczego nie kradnij. Chłopcy składają do kupy informacje o tożsamości Jona. Jak się okazuje Trójoki Bran nie wie wszystkiego (bo nadal ma Jona za bękarta), a dwuoki Sam słyszał wszystko, co mówiła mu Goździk, mimo, że nie przejawiał tym zainteresowania. Logiki w tym nie ma za grosz, ale parafrazując scenarzystów „Miało to dla nas sens, ponieważ chcieliśmy, żeby to się wydarzyło”.

Ale rozmowa rozmową, a tymczasem retrospekcja, którą przedstawił nam Bran miała swój urok. Rhaegar może nie był tak przystojny jak książkowy książę, ale z drugiej strony można było uwierzyć, że Daenerys pomyliłaby go z Viserysem (tak jak to uczyniła w Domu Nieśmiertelnych w „Starciu królów”). Pewnie scena byłaby jeszcze ciekawsza, gdyby nie nachalne tłumaczenie, skierowane do nieco mniej wyrobionego widza.

No i problem Aegona… Ech, ja wiem, już mi się wypomina, że to imię wykrakałem. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że nadal jestem przekonany, iż GRRM nam tego nie zrobi. A jeśli naprawdę będzie chciał nadać Jonowi imię Zdobywcy, to znajdzie sensowniejsze uzasadnienie. Ale póki co jestem przekonany, że Jon to Aemon.

W drodze na Północ

W ostatnich minutach odcinka dowiedzieliśmy się czegoś nowego o naszych bohaterach. Okazuje się, że nie tylko Bran jest podglądaczem. Stał się nim również Tyrion, potwierdzając tym samym panującą w Westeros opinię, iż wszystkie karły są sprośne. Ciocia Daenerys i jej bratanek Jon splatają się w miłosnym uścisku. Kuzyn Smoków zostaje Ojczymem Smoków. A tymczasem…

Wschodnia Strażnica

Na Murze Tormund trzykrotnie zadął w róg. Nadchodzą Biali Wędrowcy i armia umarłych. Wskrzeszony Viserion niszczy niebieskim (a więc, jak mniemam, gorętszym od czerwonego) płomieniem wschodnią część Muru. Beric i Tormund ledwo uchodzą z życiem. Rozpoczęła się inwazja Białych Wędrowców. W realiach serialu prawdopodobnie niewykonalna, gdyby nie głupie pomysły sprowadzenia upiora na południe.

Stawiam złote smoki przeciw orzechom, że GRRM znajdzie inny sposób na ominięcie problemu Muru.
Podsumowanie i DaeLowe lęki

Jak ocenić cały odcinek? Cóż, trudno mówić o jakimkolwiek obiektywizmie. Każdy ma swoje indywidualne oczekiwania wobec serialu. Oczekiwania, które nie muszą się koniecznie pokrywać z oczekiwaniami ogółu widowni. Każdy ma też zupełnie różny próg irytacji. Mogę napisać tylko tyle, że mam wrażenie, iż był to najsłabszy z dotychczasowych finałów sezonu, co nie oznacza, że był jednoznacznie zły. Waham się pomiędzy siedmioma a ośmioma ciasteczkami, ale ostatecznie chyba zdecyduję się na mocne siedem.

Wspomniałem też kilkukrotnie w trakcie analizy, o pewnych niepokojących rzeczach. No to powiem wprost – byłem już chyba kilkanaście razy pytany co sądzę o przeciekach związanych z fabułą sezonu ósmego. I ciągle, bardzo jednoznacznie, odpowiadałem, iż jestem przekonany, że są nieprawdziwe. Po dzisiejszym odcinku tak jednoznacznej odpowiedzi bym nie dał. Przecieki mówią o tym, iż Euron wraca do Królewskiej Przystani wraz ze Złotą Kompanią. Dzisiejszy odcinek potwierdził tę informację.

Z drugiej strony odcinek zaprezentował nam też Theona, który – jak się wydaje – wyrusza na poszukiwanie Yary. To z kolei kłóci się z treścią przecieków. Tym niemniej nie jestem już tak pewien fałszywości wspomnianych przecieków. Co oznacza, że będziemy się musieli im niebawem przyjrzeć nieco dokładniej. Już wkrótce przeczytacie też moją refleksję na temat całego siódmego sezonu. Niebawem wrócą też Szalone Teorie… Być może pojawią się też nowe teksty związane z „Pieśnią Lodu i Ognia”. Wrzesień zapowiada się ciekawie.

Aha, i nie przegapcie najbliższego podcastu Westeros.pl (środa 30 sierpnia wtorek 29 sierpnia, godzina 22.00). Będę gościem „łesterosów”, a rozmawiać będziemy oczywiście o finale sezonu.

A tymczasem zapraszam do głosowania. Ile cytrynowych ciasteczek przyznalibyście „Smokowi i wilkowi”?

Gra o Tron, Smok i wilk
  • Ocena DaeLa - 7/10
    7/10
6.9/10
User Review
6.91/10 (369 votes)

 

Related Articles

271 Comments

  1. A co do liczebności Złotej Kompanii, to jak w dobrze prosperującym przedsiębiorstwie: jak klient wymaga 20 000, to się zaciąg zrobi i będzie tyle. 10 000 to może być „etat pokojowy”. A jako, że to najemnicy to w Essos sporo chętnych się znajdzie, jak pieniądze będą.

    1. Jeżeli przyjmiemy rzeczywistość serialową to tak, gorzej z książką, bo tam Złota Kompania to była elita sił najemnych, rzadko trafiał tam ktoś zupełnie z przypadku.

  2. Ogolnie odcinek mi sie podobał. Chociaż nadal boli coraz większy brak logiki części wydarzen, jak i duża przewidywalność. Chyba serialowi nie wyszło na dobre wyprzedzenie swojego książkowego odpowiednika … Oczywiście parę scen było całkiem dobrych, np spotkanie Cersei i Tyriona.

    Bardziej martwi mnie to, że wyciek scenariusza 8 sezonu wydaje się coraz bardziej realny. Poza złotą kompanią jest sporo takich drobiazgów, które się łączą z finałem 7 sezonu w całość jak choćby:
    [spojler] He asks Arya why she didn’t join the meeting in the Great Hall of Winterfell. Arya answers that Sansa is way better in those things than she is. [ spojler]

    Praktycznie to samo Arya mówi Sansie w 7 odcinku. W cytowanym fragmencie są to słowa skierowane do Jona. Dobrze, że czytanie fabuły 8 sezonu skończyłem na dwóch odcinkach, bo coś czuje, że znowu zepsułbym sobie widowisko.

  3. Nie rozumiem trochę tego narzekania, że sezon 7 był przewidywalny. Pewnie, że był – zwłaszcza, gdy się znało przecieki 😉 Ale konia z rzędem temu, kto rok temu, przed pojawieniem się przecieków, przewidział, że Inni podpierniczą Dance smoka i wykorzystają go do zniszczenia Muru. Jak dla mnie cały sezon 7 był o wiele lepszy niż 5 i 6 już choćby z tego powodu, że nie było w nim takich totalnych absurdów, jakie mieliśmy okazję oglądać wcześniej. Ale do tego wrócę jeszcze przy okazji dyskusji o podsumowaniu sezonu 7.

    Odnośnie zaś finałowego odcinka – jak dla mnie wypadł zdecydowanie na plus i czuję się usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem. Oczywiście biorąc poprawkę, że już pogodziłem się z tym, iż serial poszedł zupełnie inną drogą niż książka i co by nie wymyśliły Dedeki, nigdy nie dorównają Martinowi. Ale spotkanie Ogara z Górą i zapowiedź Cleganbowl, które najprawdopodobniej jednak w serialu się pojawi – świetne! Rozmowa Cersei z Tyrionem, a potem z Jaime’m też bardzo fajnie wyszły. Może trochę mnie zawiódł „proces” Littlefingera i zgadzam się z Daelem, że scenarzyści poszli trochę na skróty i za bardzo uprościli sprawę, sugerując nam, że rodzeństwo Starków dogadało się gdzieś po kryjomu. Ba, nawet reakcja spiżowego Johna Royce’a, który, kolokwialnie mówiąc, olał Palucha, sprawiała wrażenie, jakoby właściwie wszyscy poza Littlefingerem wiedzieli, że ten proces nastąpi. Trochę to nie pasuje do wizerunku największego intryganta Westeros. Z drugiej strony, ten wizerunek zaczęto już psuć w Dolinie (bo przecież serialowy Paluch, w przeciwieństwie do książkowego, nie wybroniłby się sam po zabójstwie Lysy i z kłopotów musiała go wyciągnąć… Sansa), a ostatecznie pogrzebano go kuriozalnym sojuszem z Boltonami. Więc z tym wątkiem za bardzo już się nie dało nic zrobić i Littlefingera tak czy siak musiał czekać marny konec…
    Jon – niektórzy, w tym sam Dael, zarzucają mu głupotę, gdy król Północy zadeklarował lojalność wobec Danki. Ale powiedzmy sobie szczerze, czy jakakolwiek jego inna deklaracja coś by zmieniła? Czy gdyby Jon oświadczył, że zostanie neutralny, ba – gdyby nawet opowiedział się po stronie Cersei, czy ta by nagle wysłała swoje armie wspólnie z Danką i Jonem na wojnę z zombiakami? Przecież to jest całkowicie sprzeczne z całym jej zachowaniem, jakie mieliśmy okazję oglądać dotychczas w serialu. Nawet w tym odcinku mieliśmy jej gadkę z Tyrionem i z Jaime’em, gdzie w kółko powtarzała, że tylko rodzina się dla niej liczy i nic więcej. Misja przekonania Cersei czy Eurona, żeby nagle zrezygnowali z dążenia do tak bardzo pożądanej przez nich władzy w imię walki ze wspólnym zagrożeniem (nawet, jeśli bardzo realnym) była skazana na niepowodzenie od samego początku i nawet przetransportowanie jednego umarłego na dowód zagrożenia nie mogło tu niczego zmienić.
    Wątek miłosny Jona i Danki ani mnie ziębi, ani grzeje więc tu nie oceniam. Za to interakcja Sama i Brana moim zdaniem wyszła fajnie.

    1. Widzę, że pojawił się limit znaków więc dokończę w tym poście.

      Wisienka na torcie w tym odcinku – przejście Muru przez Innych. Moim zdaniem wyszło spektakularnie, czyli tak jak powinno być. Spodobał mi się pomysł z niebieskim płomieniem smoka. Niezłe zaskoczenie 😉
      Ale ktoś mi powie, co to w ogóle było? Początkowo pomyślałem, że Inni zmienili Viseriona w lodowego smoka, ale przecież pomysł rozwalenia Muru zbudowanego z lodu za pomocą lodowego zionięcia chyba nie jest zbyt mądry 😛 Więc co to było? Pioruny? Niebieski laser? 😛 Czy po prostu ogień, tyle że z niebieskim płomieniem?

      Jeszcze porównując ten odcinek z finałami innych sezonów. Moim zdaniem to bynajmniej nie był najgorszy finał. Może nie był tak spektakularny jak sezon 6 w tym względzie, że zginęła tylko jedna ważna postać (Littlefinger), gdzie w 6 zginęło tych postaci bardzo dużo (Margaery, Loras, Mace, Kevan, Wielki Wróbel, Pycelle, Lancel, Walder no i Tommen), ale jednak dla mnie palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o najgorszy finał, dzierży zdecydowanie ostatni odcinek 5 sezonu. Przypomnę, że wtedy w ciągu zaledwie 3 minut mieliśmy sekwencje: Po spaleniu Shireen Stannis i Mela odkrywają, że przyszła odwilż – pstryk – żołnierze Stannisa znajduą powieszoną Selyse – pstryk – ucieka połowa armii Staśka – pstryk – ucieka Mela – pstryk – on sam maszeruje na czele reszty armii przeciw jeździe Boltonów – pstryk – nie widać choćby sekundy walki, za to mamy od razu krajobraz po bitwie, w której zginęli wszyscy ludzie Stannisa, oprócz niego samego, mimo że maszerował na czele (sic!), do tego nie wiedzieć jak znalazł się w lesie – pstryk – pojawia się nie wiadomo skąd Brienne i zabija Stannisa „w imię króla Renly’ego” (sic!!). A to tylko przykład, bo przecież w finale 5 sezonu mieliśmy jeszcze m.in. tak genialne wymysły Dedeków jak otrucie przez żmijowe bękarcice Myrcelli (która oczywiście w ostatniej chwili zdążyła Jaime’mu powiedzieć, że wie o jego ojcostwie i mimo tego go kocha), czy skok Sansy i Theona z murów Winterfell (w książce to ma sens bo na skutek śnieżyc pod murami są ogromne zaspy, ale w serialu przecież chwilę wcześniej Stannis spalił Shireen i widzieliśmy wyraźnie odwilż :D). Można by tak jeszcze wymieniać długo.
      Daelu i pozostali – nadal uważacie, że finał 5 sezonu był lepszy niż 7? 😛

      1. Przy obaleniu Muru wydawało mi się, że zbyt szybko jednak. Za to już po obaleniu – ślicznie. Ten marsz armii umarłych miał klimat i grozę. Nie oczekiwałem bitwy pod Murem, tylko trochę dłuższego podejścia, a tak to Viserion migomatem przeciepał Mur chwilę po pojawieniu się umarłych.

        To są jednak szczegóły. Poza Littlefingerem zapominasz o Viserionie. Z pewnością można go uznać za ważną osobę 😀

  4. Jak zwykle w tym sezonie mam mieszane uczucia.
    DeDeki lepiej czuliby się robiąc pełnometrażowe hollywoodzkie produkcje niż serial gdzie mocnym punktem zawsze były intrygi, nieprzewidywalnosc i niepewność co do losu bohaterów. Gdy teraz brak jakiegokolwiek materiału książkowego widać jeszcze lepiej jak spłycają i wątki i bohaterów.
    Niby Kit Harington nie jest dobrym aktorem ale widząc wątek na Murze widziałam Jona. I z tymi wszystkimi jego rozterkami był moją ulubiona postacią.A teraz praktycznie od jego powrotu do żywych widzę aktora muszacego odgrywac nierealna rolę, którą twórcy piszą tak aby zrobić z niego idealny, nieśmiertelny wzór cnót. Coś poszło nie tak z poprowadzeniem jego postaci, jak i innych.

    Sceny na ktore najbardziej w tym odcinku liczyłam mnie zawiodły.
    Cała ta rozmowa w KP.. Zdecydowanie poniżej potencjału. Ja nie wiem czy oni tam pomiędzy pokazywanymi nam scenami nie rozmawiaja ze sobą cxy jak? Bo jeśli dobrze zrozumiałam (muszę obejrzeć potem jeszcze raz całość) to Tyrion nie wiedział że Jon w końcu kleknął przed Danka?
    Zreszta sam Tyrion to jest karykatura samego siebie z poprzednich sezonow gdzie mieli materiał książkowy. W poprzednim odcinku ostrzega Danke że Cersei na pewno nie zagra fair i nie można jej ufać, a teraz nagle jej pupilek, bo zobaczył że sie po brzuszku mizia.
    I wcale nie zdziwilo go, że siostra ktora zwariowala, wysadzila cały sept żeby objac całkowita władze i pozbyc sie wrogow, nie potrafi rozkazac Górze aby zabił czlowieka którego najbardziej na całym swiecie nienawidzi – czyli właśnie samego Tyriona.
    Ten Jon to jednak ma coś z Jezusa naprawdę. Tyle potrzeba było czasu i prób aby Theon zaczął znów być sobą.. Pare razy było blisko lecz Fetor zawsze wracał. A tu proszę- najwyraźniej wystarczyło pare zdań Jona o tym ze mu wybacza i ladna kwestia „So why you still talking to me?” i Theon w końcu odnajdzie siebie. No dobra nie czepiam się bo akurat cała scena Theona i to jak została zagrana to jeden z plusów odcinka. No i moze sie jeszcze okazać że to ich wszystkich uratuje, bo wątpię że jedynym co miałby zrobic Theon to uwolnienie Yary. Może zabije Eurona i przejmą Żelazną Flotę?
    Kolejny plus to cała akcja w Winterfell, choć padający na kolana Baelish to ewidentny pokaz, że po prostu twórcy nie wiedzieli co z nim zrobić więc go usunęli, dając fanom czego chcieli.

    Aegon… Ależ oryginalny wybór imienia…
    Retrospekcja trochę mnie rozczarowala – z resztą cała ta sekwencja scen, była po prostu za szybka.
    To zgranie „on kochał ją, a ona jego” wyszla fajnie, jednak to co potem to jakos nie bardzo.
    Sluchanie w tle creepy Brana podczas „boatsexu” to naprawde ostatnie czego od tej sceny oczekiwałam. XD
    I jeśli musieli łopatologicznie ogłosić wszystkim stereotypowym Ametykanom to co bylo pwiedziane już właściwie ze 3 razy- że Jon to prawowity dziedzic tronu, to mogli to ogłosić w bardziej dostojny sposób niż pokazujac jak sobie baraszkuje z Danuta..
    Ogólnie szału nie było takie 6/10.

  5. Ogar widział w płomieniach górę za murem. Beric uparcie twierdził, że bóg ma dla nich plan. Thoros wtórował. Albo na odwrót. Czy tak będzie w książce? Gdyby nie ten głupi plan to mur by nie padł. Mam wrażenie, że R’hlorr, który ma być antagonistą Wielkiego Innego przyczynił się do upadku muru. Czerwony Bóg to nasienie szatana? Knuje z Innym. Albo jest Innym. DaeL jak myślisz, jak to będzie? Ps. Tyrion kocha Danke?

    1. Może Rhlorr wysłał tam Ogara z kompanami bo przewidział ten idiotyczny plan Tyriona i że Jon sie na niego zgodzi.
      A Jon by bez nich pewnie umarł, więc trzeba było ratować naszego bohatera :p

  6. A mi sie pare rzeczy podobalo:) Littlefinger na kolanach ze lzami w oczach- az chcialoby sie nad nim ulitowac, co najwyzej zeslac na Mur, a tu ciach! I po krzyku. No i chyba nikt nie wspomnial o Samie i jego cudownie glupkowatej (ale jedynej wlasciwej) reakcji na slowa „Stalem sie trojoka wrona” „yyyy (Sam mysl szybko co tu powiedziec, by nie wyjsc na debila, ale co skoro ten nie jest ani wrona ani nie ma 3 oczu?) yyy (pokrec glowka i pokiwaj, udajac, ze cokolwiek zrozumiales) yyy tak, tak, oczywiscie, ale… Jeszcze raz, ze co?” pekalam przy tym ze smiechu 😀 troche zadrzalam slyszac propozycje Bronna, by wziac gdzies Podricka, cholera wie, co ten na zyczenie Cersei z nim zrobi. O watku Danuty i Jona wole zapomniec, chociaz po tej scenie zareczyny Rudej i Kita uznaje za probe zlagodzenia. To tak, jakby Wasz facet na oczach milionow pukal swoja byla, w dodatku co najmniej polowa ogladajacych skandowala ich imiona. No, nie ukrywam, moj facet po czyms takim fruwalby dalej i wyzej niz smoki i nie potrzebowalby do tego skrzydel;) reszta watkow byla taka se. Znalazly się duze glupoty (no szarza Dothrakow na hm nic i nikogo?) i male glupotki (nie bedzie mi zadna targaryenka pluc w twarz, ni ziemi mi smazyc smokami, a sekunde pozniej bo ktos zauwazyl brak checi do alko i wymowne trzymanie za brzuszek, to bede udawac, ze mnie to ruszylo). Ci, ktorych zaskoczyl fakt dogadania sie siostr, powinni ponownie zobaczyc odcinek w ktorym Arya dala Sansie noz do reki. Jezeli to nie byl wybitny dowod na to, ze na 150% Arya nie chce zabic siostry, to ja nie wiem, co innego mialoby byc takim dowodem. Burzenie muru ogladalam z zapartym tchem wlasciwie z jednego powodu. Byc moze dlatego, ze podobnie jak Brienne mam blond włosy i za duzy wzrost jak na kobiete 😉 licze tylko na to, ze doczekamy sie duzych rudych dzieci z duza kobieta i Tormundem <3 dla tego watku warto ogladac mniejsze lub wieksze glupotki 😉

    1. To są aktorzy. Profesjonaliści, wiedzą, że takie są role i je odgrywają. Nie sądzę, by miało to jakikolwiek wpływ na związek aktorów grających Jona i Ygritte. Nie pierwszy i nie ostatni raz Kit pokaże tyłek w telewizji.

  7. Niech mi ktoś wytłumaczy ciąg myślowy Brana sugerującego, że Jon Snow powinien być Jonem Sandem? Bo biorąc pod uwagę możliwości przyporządkowania bękarciego nazwiska możemy je przyporządkować względem: matki dziecka, ojca dziecka lub miejsca urodzenia.

    W przypadku Jona wiemy, że na pewno nie urodził się na Północy, więc nie dostał nazwiska ze względu na miejsce urodzenia. Po matce nie dostał tym bardziej, bo z tego co pamiętam mówiono, że pochodziła z Reach (bardzo możliwe, że się mylę – poprawcie mnie wtedy). W przypadku Jona, przyporządkowanie do nazwiska ojca, zamiast Snow musiałby zostać Watersem. Jeżeli zaś brać miejsce zamieszkania, miejsce urodzenia nie ma żadnego znaczenia. Strasznie bolą takie niedociągnięcia w serialu :/

    1. Matka pochodziła z Północy. Przecież to Lyanna Stark 🙂
      Ale OK, mniejsza z tym, przejdźmy do Twojego pytania. Nazwiska bękartów zależą od miejsca urodzenia. Jon urodził się w Wieży Radości, na północy Dorne. Więc gdyby był bękartem, to miałby nazwisko Sand. Ale Ned nie nadał mu nazwiska Sand, żeby nie naprowadzać nikogo na pochodzenie bękarta.
      Miejsce zamieszkania ojca nie ma tu nic do rzeczy, bo na przykład bękarty Aegona IV Niegodnego miały różne nazwiska. Daemon (późniejszy założyciel rodu Blackfyre) był Watersem, podczas gdy jego bracia Brynden (późniejszy Bloodraven i Trójoka Wrona) oraz Aegor (później zwany Bittersteelem) byli Riversami.

      1. W przypadku matki chodziło mi o tę oficjalną matkę, o której plotkowali ludzie, kiedy jeszcze nie było wiadome, że R+L=J :D. Dzięki za wyjaśnienie skąd dokładnie biorą się nazwiska bękartów, nie wiem jak mogłem zapomnieć o Wielkich Bękartach, wstyd :(. Aczkolwiek wciąż pozostaje kwestia, tego że było wiadome, iż Jon Snow nie urodził się na Północy, tylko w krainach na południu, więc uważam że uwaga Brana o Jonie Sand była trochę taka wzięta z niczego, bo wszyscy wiedzieli, że nazwisko Janka jest nadane przez Neda i tyle. Przynajmniej z tego co mi wiadomo.

        1. No tak, pod tym względem masz absolutnie rację. To żadne odkrycie, że Snow nie jest Snowem.
          A co do matki – obie „kandydatki” to znaczy Ashara Dayne oraz Wylla były z Dorne.

  8. Rozumiem, że Baelish stał się zbędną postacią ( jak większość tych ciekawych), ale miałem nadzieję, że chociaż dadzą mu na koniec jakąś interesującą intrygę. A okazało się, że zwodził Szansę i Aryę cały sezon zupełnie po nic, bo te i tak się dogadały albo wszystkowiedzący Bran powiedział im prawdę. To nie jest godny koniec dla największego spiskowca Westeros. Na dodatek zaczął jeszcze błagać, chociaż wcześniej był bardzo wyniosłą postacią. Trochę szkoda, że tak to się zakończyło, ale ten wątek został popsuty naprawdę dawno temu. Na koniec jeszcze dodam, że trochę mnie dziwi czemu Jamie jadąc na północ nie zabrał ze sobą armii. Raczej posłuchałaby swojego dowódcy, a nie królowej , która została schańbiona nagim przemarszem przez stolicę, a władzę zdobyła mordując masę ludzi.

    1. Cersei ma trzy atuty. Ser Gregora (wiadomo), Qyburna (który odziedziczył ptaszki) i dziki ogień (który jeszcze cholera wie gdzie może być). Więc powiedzmy, że są tam jakieś podstawy, żeby się jej ludzie bali.
      Co do Littlefingera – zgadzam się w stu procentach. Ale tak jak pisałem – od momentu wyjazdu z Doliny, scenarzyści nie mieli na niego kompletnie żadnego pomysłu. Powinni byli go już dawno zabić, zamiast tak nas zamęczać powolnym niszczeniem świetnej postaci.

    2. Ja żałuję, że Littlefinger nie dożył inwazji Innych na Westeros. Mam nadzieję, że chociaż książkowy Paluch tego dożyje. Chciałbym zobaczyć jak ktoś, kto genialnie odnajduje się w ludzkich intrygach i planuje zawsze po kilka ruchów naprzód, zareaguje na sytuację, gdy nagle przyjdzie mu zmierzyć się z czymś, co przekracza racjonalne pojmowanie świata i czego nie da się zmierzyć kategorią ludzką 🙂 Czy książkowy Littlefinger w ogóle zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie czyha za Murem? Bo jeśli nie, to może się nieźle zdziwić 🙂 Mam nadzieję, że Martin da nam szansę to zobaczyć.

    3. Mi akurat błaganie o litość Paluszka nie przeszkadzało. Zazwyczaj jestem bardzo wyczulona na to, żeby nie psuć fajnych złoczyńców robieniem z nich tchórzy gdy zostaną pokonani, ale Littlefinger nie jest jakimś odważnym i dumnym Lordem Ciemności, tylko małym, sprytnym manipulantem.
      Jego błaganie o litość mogło być ostatnią, desperacką próbą zagrania Sansie na uczuciach, ale do postaci Littlefingera równie dobrze pasuje wyjaśnienie, że po prostu pierwszy raz znalazł się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia z której nie może wykręcić się sprytnymi kłamstwami, więc poczuł się bezradny i przestraszony.

    4. Wątek Littlefingera się nie skończył. Kto tak powiedział? To, że jest martwy nie oznacza, że nie odegra jeszcze roli. A od pierwszych sezonów jego rola była związana z Sansą i służyła jej. Do końca, konsekwentnie.

  9. Pokuszę się o krótkie podsumowanie sezonu, a właściwie to jego wad, bo ciężko mi przychodzi znalezienie jakiś większych pozytywów.
    Po pierwsze D&D kompletnie nie radzą sobie z prowadzeniem wątków po wyczerpaniu materiału źródłowego wszystkie znaczące plot twisty są dość przewidywalne(co udowodnił już Dael) część jest mało logiczna a z części wątków(które w większości wprowadzili scenarzyści wbrew książce) zmierza po prostu donikąd i tak jest z wątkiem szarej łuszczycy Jorah czy wątkiem zebrania wielkiej armii w Westeros przez Deanerys której znaczną cześć traci w dwóch odcinkach.
    Po drugie zmarnowanie potencjału postaci Varys, Tyrrion i Littlefinger to cienie samych siebie, Arya wraca jako „człowiek beztwarzy” jakby nigdy nic, a o Euronie to aż żal wspominać(porównują oczywiście do książkowego pierwowzoru).
    Po trzecie kompletnie nie podoba mi się motyw Białych Wędrowców którzy sobie idą na południe ale po co?, czemu?, nie zostaje to w żaden sposób rozwinięte, a na tym etapie wątek ten jest już całkowicie obdarty z tajemniczość którą intrygował w pierwszych sezonach.
    I po czwarte widowiskowość. Gdy zapowiedziano że ten sezon będzie krótszy niż pozostałe i dostanie większy budżet, to spodziewałem się że będzie lepiej. Co prawda było jej dość dużo i nie była bynajmniej zła, jednak daleko jej do poziomu „Bitwy Bękartów”. Jak widać więcej nie znaczy lepiej.

    1. Tak jak napisałeś za zniszczenie tak świetnych postaci scenarzyści mają już przeznaczone miejsce w piekle artystycznym. Varys w tym sezonie tak naprawdę pojawił się może w trzech rozmowach, z których właściwie żadna nie była interesująca. Tyrion to cień samego siebie już od paru sezonów (niestety w książce też, ale idzie nadzieja na zmianę w kolejnej części). Wątek Petyra tak żałosny w serialu, że szkoda słów, a z Eurona zrobili pyszałkowatego durnia na kodach. Jak zwykle, tak to jest gdy amerykańska filmografia próbuje coś poprawiać i tworzyć samemu- byleby głośniej, efektowniej, a to że nie ma sensu i jest nudne to nikogo nie obchodzi. Tak jak to, co w tej chwili robią z mitologią grecką i nie tylko w filmach.

    1. nie mogę znaleźć tego artykułu. Może to nie był artykuł a komentarz. DaeL nie pisałeś o tym, że miecz, który Sam zabrał z domu był jakiś unikatowy?

      1. Valyriańska stal. Ale swoją drogą co się z tym mieczem stało w serialu? Pewnie mi umknęło, ale było jedynie pokazane jak kradnie miecz. Czy oddawał go maesterom?

      2. Sam zabrał miecz ze sobą, w ostatnim odcinku widać go z prawej strony wozu, w bardzo podobnym zawiniątku, w jakim był w poprzednim sezonie, gdy trzymał go patrząc na Wielką Wieżę w Starym Mieście.

  10. A ja byłam prawie pewna że to resztki septu Baleora a nie Smoczka Jama , ale teraz te kości którymi się Jon bawił mają sens….

    1. Nie mają sensu, ponieważ podniesiona szczęka miała zapewne należeć do jednego z ostatnich smoków, co jest wykluczone z uwagi na to, że czaszki były najpierw trzymane w sali tronowej KP, a później zostały przeniesione do katakumb, chyba że Robert Baratheon zachował sobie tylko te najokazalsze, a pozostałe kazał porzucić w Smoczej Jamie. Z drugiej strony, w tej sytuacji zostały by prędzej rozkradzione przez zwykłych ludzi z KP, którzy fascynowali się smokami jak np.: Tyrion.

  11. Przeczytałem kilkanaście pierwszych komentarzy i jestem szczerze zdziwiony słabą opinią nt. odcinka. Jak dla mnie to był chyba jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) odcinek. Od połowy miałem wrażenie, że co scena, to koniec odcinka, a tu po chwili pojawia się następne, mocniejsze zakończenie.

    Mnie się bardzo podobał ten finał i spokojnie daje 10/10

    Mam takie wrażenie, ze za bardzo szukacie ideału w tym serialu.
    Ja go nie oglądam jak… dokument, jak oryginalne kadry z prawdziwych zdarzeń (a mam wrażenie, ze tego oczekujecie, pomijając fakt, ze to jest fikcja oczywiście). Patrzę się na to jak na rekonstrukcję zdarzeń. „Usuwam” błędy, niedociągnięcia (tak, niekiedy są tak olbrzymie, że się nie da) i niemal każdy odcinek sprawia mi wielką frajdę, pomimo, ze PLIO i SLIO czytałem po kilka razy.

    Pozdrawiam 🙂

  12. 1. Co to za niebieski ogień w paszczy viseriona? I czy jest skuteczniejszy od „zwykłego” ognia? Mamy już zielony ogień, czerwony a teraz niebieski… ?
    2. Czy Tyrion może zdradzić w jakiś sposób Dany, bo jego spojrzenia były podejrzliwe…? Na bank coś knuje.
    3. Ostatnia scena była przyszłością jaką widział Bran, czy teraźniejszością?

    1. 1. Ogień jest tak samo skuteczny, zmienili tylko pod kolor smoka
      2. Nie, Tyrion tylko wymyśla głupie plany i opowiada nieśmieszne żarty. Zresztą i tak nie ma gdzie iść za bardzo teraz.
      3. Teraźniejszością, bo by tą scenę musieli powtarzać, a na to nie ma już kasy.

    2. Bran ma zdolność widzenia tylko przeszłości i teraźniejszości. Przyszłość jest poza jego zasięgiem, przynajmniej w serialu.

        1. A ja odniosłam wrażenie, że zawiera w sobie sól drogową XD w końcu stopił lód. W sumie zasolone drewno pali się na niebiesko-zielono, więc by pasowało XD

  13. Mam pytanie do Daela:
    Co jeśli wizja Daenerys, którą cały czas uważamy za rozmowę Rhaegara z Ellią była tak naprawdę rozmową z Lyanną? To mogło się dziać już po ich ślubie i dotyczyć Jona! Trochę nie pasuje stwierdzenie: ” Potrzebne jest jeszcze jedno – rzekł, nie wiedziała do niej, czy do kobiety leżącej na łożu. – Smok ma trzy głowy.”
    Wtedy komentarz Daela pod szaloną teorią był następujący:
    „Po urodzeniu Aegona, Elia Martell nie mogła już mieć więcej dzieci. Stwierdzenie, że musi się narodzić trzecie dziecko możemy odczytać zatem jako wyraz straszliwej nieczułości Rhaegara… albo świadectwo uczciwości księcia, który podzielił się ze swoją żoną planem powrotu do targaryeńskiej poligamii.”

    Ja tu widzę inną możliwość – dlaczego cały czas uważamy, że chodzi o trójkę dzieci Rhaegara? Skoro zdecydował się rozpocząć wojnę przez „uprowadzenie” Lyanny musiał wiedzieć, że jego wcześniejsze dzieci nie będą „głowami smoka” – w jakiś sposób postanowił je poświęcić. Skoro syn jego i Lyanny miał być drugą głową to pierwszą oczywiście jest on sam. Albo już wtedy znając jakieś wizje przewidział Daenerys jako pierwszą z głów, a Jona jako drugą. W końcu to wizja Daenerys i ona sama tak stwierdza, że nie wie do kogo zwraca się Rhaegar.

    No i jeśli weźmiemy pod uwagę, że to może być wizja Rhaegara i Lyanny to Jona faktycznie będzie się nazywać Aegon Targaryen…

    1. Jeszcze komentarz Daela pod teorią dot. tego co wiedział Rhaegar:

      „Co w tym kontekście miała oznaczać pieśń lodu i ognia? Gdyby mowa była o Jonie, to nie ulegałoby wątpliwości, iż pieśń jest wyrażeniem metaforycznym, podkreśleniem jego podwójnej tożsamości jako Starka i Targaryena. Ale dlaczego do Aegona miałaby należeć pieśń lodu i ognia?”

      Trochę to by się wyjaśniało jeśli wizja dotyczy Lyanny.
      Cały czas nie mogę oprzeć się wrażeniu wskakiwania puzzli na swoje miejsce 😉

      1. Problem polega na tym, że Rhaegar nie miał prawa fizycznie być przy Jonie i Lyannie po porodzie. Więc wizja nie może ich dotyczyć.
        Eddard znalazł swoją siostrę umierającą po urodzeniu dziecka, wcześniej zdążył być w KL i spojrzeć z naganą na Krolobojce na tronie, W każdym razie Rhaegar nie żył już od tygodni albo i miesięcy (zależy ile trwała podróż do Wieży Radosci). Żadne puzzle się nie zgadzają

  14. 1. W serialu w pierwszym sezonie Miri Maz Dur powiedziała Dany o jej bezpłodności. Użyła mniej więcej słów „gdy słońce zajdzie na wschodzie a wzejdzie na zachodzie, gdy oceany wyschną…(do ostatniego nie jestem pewien)” itp itd więc zwracam uwagę na mały błąd. Oczywiście pisze to nie dlatego, że jestem pewny swego ale dlatego żebym w razie pomyłki otrzymał sprostowanie ;p
    2. Miałeś napisać coś jeszcze o rozmowie miedzy braćmi Clegane ale chyba zapomniałeś

    1. 1. Ta przepowiednia dotyczyła bezpłodności Dany w książkach. Niestety serial przedstawił ją jako odpowiedź Miri na pytanie Dany o powrót Khala Drogo do zdrowia, a kwestię bezpłodności pominięto.

  15. [część 1 z 4]
    Dotąd nigdy tu nie komentowałem, będąc tylko biernym czytelnikiem strony, ale czuję, że tym razem powinienem uczynić wyjątek.
    Nie wiem, czy ten rzekomy „wyciek”/”przeciek” fabuły 8. sezonu jest prawdziwy, czy nie. Możliwości jest wiele. Może być to podróbka wzorowana na stylu scenarzystów serialu, a napisana przez kogoś innego. Może być tak, że sami twórcy serialu specjalnie wypuścili fałszywy „wyciek”, aby wprowadzić w błąd osoby zainteresowane tego typu informacjami (podobnej „zmyłki” dopuścili się wówczas, gdy aktorka grająca Shae pojawiła się na planie 6. sezonu). Nie można jednak wykluczyć prawdziwości przynajmniej części tego „przecieku”. Należy jednak zaznaczyć, że sporo rzeczy już teraz się tam nie zgadza.
    Pozwolę sobie tu wypisać przynajmniej niektóre dostrzeżone przeze mnie nieścisłości, luki i dziwactwa w tym rzekomym „przecieku”.
    [spoiler] Po pierwsze, jest już co najmniej jedna ewidentna niespójność wewnętrzna tego rzekomego 8. sezonu, a mianowicie los Howlanda Reeda: najpierw ginie pod Winterfell, a potem jak gdyby nigdy nic rozmawia sobie z Jonem wiele mil na południe w Szarej Strażnicy.
    Po drugie, są już co najmniej dwie niespójności z sezonem 7. Obie bazują na jednakowym schemacie: element fabuły z „przecieku” sezonu 8. pasuje do przecieku sezonu 7., ale nie pasuje do ostatecznej wersji odcinka 7×7. Koresponduje to z faktem, że „przeciek” 8. sezonu został opublikowany jeszcze przed premierą tego odcinka, i stanowi pewną przesłankę co do możliwej fałszywości tegoż „przecieku”.
    2.1 W „przecieku” 8. sezonu Qyburn w rozmowie z Cersei porusza temat jej poronienia w taki sposób, jakby widzom już było całkowicie jasne, że Cersei poroniła. Zgadzałoby się to z przeciekiem sezonu 7., zgodnie z którym w ostatnim odcinku miała być scena z Cersei we krwi, ale nie zgadza się z ostateczną wersją 7×7, gdzie taka scena się nie znalazła.
    2.2 Zgodnie z „przeciekiem” sezonu 8., Theon przybywa z Jonem i resztą do Winterfell; tam rozmawia z Branem przy czardrzewie oraz uczestniczy w jednej z debat, gdzie wyraża chęć uderzenia na zajęty przez Eurona Koniec Burzy w celu odbicia Yary. Jon odpowiada mu, że powinien to uczynić później, gdyż Żelaźni Ludzie przydadzą się w walce przeciwko umarłym. Theon akceptuje propozycję Jona. Żelaźni uczestniczą w bitwie o Winterfell, a następnie wraz z m.in. Jonem wycofują się do Szarej Strażnicy. Tam podczas rozdzielania sił pada decyzja, że Theon ma Pyke odbić i obronić; Theon wyrusza, zdobywa Pyke, przybywa do niego stryj Euron z Yarą i groźbami, przybywają też umarli, Yara ucieka, Theon ginie, Euron przeżywa. Wszystko to bardzo pięknie i ładnie (nie, wcale nie), ale w 7×7 było jasno pokazane, że Theon już wówczas odłącza się od reszty sił Daenerys i wyrusza w celu odbicia Yary. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie znajdzie się on ani w Winterfell, ani w Szarej Strażnicy. Scenariusz do poprawki.[/spoiler]

  16. [spoiler] Po trzecie, jest sporo istotnych luk oraz rozwiązań dziwacznych czy wprost bzdurnych. Niektóre przykłady można tłumaczyć tym, że przecież nie wszystko musiało „wyciec” (niemniej ów „wyciek” jest bardzo szczegółowy, więc każda większa luka obniża jego wiarygodność), niektórych zracjonalizować raczej się nie da. Każdy z nich zmniejsza szansę na prawdziwość przecieku, a gdyby jednak się okazało, że przeciek jest prawdziwy – każde z nich mniej lub bardziej ośmiesza serial, który przecież jest już jak dotąd dostatecznie ośmieszony.
    3.1 Sezon 7. nie dał odbiorcom jasnego wytłumaczenia ani tego, w jaki sposób Tyrion przekonał Cersei do zadeklarowania rozejmu, ani tego, co go tak zasmuciło w romansie Jona z Daenerys. Jest to zrozumiałe (typowe pozostawienie widzom jakiejś zagadki u końca odcinka, aby niecierpliwili się w oczekiwaniu na następny). Sezon 8. według „przecieku” także nie da żadnego wyjaśnienia w tych kwestiach, i tego już sensownie wytłumaczyć raczej się nie da – zwłaszcza, że przeciek opisuje rozmaite szczegółowe kwestie, podczas gdy tą pozostawia nierozwiązaną.
    3.2 Cersei wysyła Eurona, aby zajął Koniec Burzy. Albo jest to kolejny absurdalny pustostan (tak, jak to było ze Smoczą Skałą), albo znajdowały się tam siły sprzeciwiające się Lannisterom, na przykład (tak jak w książkach) niedobitki sił Stannisa, albo znajdowały się tam siły wierne Lannisterom. Jeśli prawdą jest opcja pierwsza, to brak komentarza będzie chyba najlepszym komentarzem. Jeśli opcja druga, to czemu serial całkowicie milczał o tamtejszym oporze przez te wszystkie sezony? Jeśli opcja trzecia, to dlaczego objęcie tego zamku przez Eurona jest tak mocno podkreślone, skoro akcja ani na chwilę się tam nie przenosi, skoro Cersei nawet nie stawia tam stopy, i skoro ostatecznie zamek ten nie odgrywa żadnej roli, bo Cersei i Euron aż do swych śmierci pozostają w Królewskiej Przystani?
    3.3 Bran ginie w Winterfell, po bitwie Jon i Daenerys przy pomocy smoka spalają „wszystkie” martwe ciała („Jon and Daenerys on Drogon’s back setting all the dead afire”), a u końca sezonu ocalały Biały Wędrowiec wskrzesza Brana. Jon przeoczył zwłoki własnego brata? Czy może armii Nocnego Króla w trakcie zaciętej walki udało się znaleźć czas na przemycenie zwłok Brana? Jeśli to drugie, to znów czyni ich to niesamowitymi „szczęściarzami”: najpierw wroga im formacja sama z siebie dobrowolnie opuszcza największą fortyfikację w znanym świecie (sezon 1) i daje się niemal cała wyrżnąć na mroźnym pustkowiu (sezon 2), potem południowcy sami przyprowadzają im magiczne stworzenie umożliwiające zniszczenie Muru (sezon 6), a na koniec w trakcie ostrej, zażartej bitwy, udaje im się przemycić zwłoki Starka będącego Trójoką Wroną, aby koronować go na nowego Nocnego Króla!
    3.4 Armia Nocnego Króla rusza na południe. Na jej drodze stoi niezdobyta fosa Cailin (pojawiła się wielokrotnie w serialu i nieraz była w czołówce). O fosie Cailin ani słowa.[/spoiler]

  17. [spoiler]3.5 Jon dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu, więc przez pewien czas jest trochę oschły wobec Daenerys, a potem wyraża jej obawy co do tego, czy jego dziecko z nią nie będzie miało problemów ze zdrowiem ze względu na łączące ich pokrewieństwo, na co Daenerys odpowiada, że pewnie nie, bo Targaryenowie robili tak przez wieki. W całym tym przebiegu zdarzeń brakuje wzmianki o tym, jak Daenerys dowiaduje się o pochodzeniu Jona i jak na to reaguje. Jest to całkowicie przemilczane.
    3.6 Arya, Ogar i Nymeria wkraczają jak gdyby nigdy nic do Królewskiej Przystani, spokojnie docierają do samej Czerwonej Twierdzy i dokładnie w sali tronowej zabijają królową i jej najważniejszego gwardzistę. Czy nikogo nie zdziwił ani nie zaniepokoił widok bardzo wysokiego i bardzo znanego dezertera z charakterystyczną blizną na głowie, ani towarzyszącego mu wielkiego wilkora?
    3.7 Armia umarłych atakuje Żelazne Wyspy. Wyspy. Jak oni tam dotarli? Ciekawe zagadnienie. Nasuwa się oczywiście kilka hipotetycznych wytłumaczeń, ale nie są one takie oczywiste do przyswojenia i wymagałyby odpowiedniego wytłumaczenia, którego w „przecieku” brakuje.
    3.8 Jon stwierdza, że położone wśród gór Orle Gniazdo będzie trudne do zdobycia dla armii Nocnego Króla, więc sprowadza tam armię i przygotowuje się do bitwy. Armia Nocnego Króla, zamiast skierować się w stronę łatwiejszych celów (słabo obsadzone zamki, nizinne tereny, nieobwarowane miasta), idzie prosto tam, gdzie chciał Jon, i daje się wyrżnąć w Krwawej Bramie. Bravissimo.
    3.9 W trakcie bitwy o Orle Gniazdo Robin Arryn tchórzliwie wycofuje się i wraca do zamku. Po powrocie rozmawia sobie z Sansą. A potem jest wymieniony wśród poległych w tej bitwie, a jego ziemie przypadają Sansie. W którym niby momencie on zginął? Jak do tego doszło?
    3.10 Największą luką jest chyba ta z klęską Białych Wędrowców. Jest owszem mowa o tym, że Gendry zabija wskrzeszonego smoka, ale nie jest zaznaczone, w którym momencie armia Nocnego Króla przegrywa, ani nawet jak ginie Nocny Król. Są opisane szczegółowo różne mało ważne sceny, a nie jest opisane, jak doszło do rozstrzygnięcia tej całej „Wielkiej Wojny”?
    3.11 Skoro Biali Wędrowcy doszli pod Orle Gniazdo i Pyke, to oznacza to, że ostro powinna oberwać Północ i Żelazne Wyspy, a trochę również Dolina i Dorzecze. „Przeciek” skupia się na losach żołnierzy i przywódców, więc obejmuje losy zdecydowanej mniejszości ludności z tych regionów. Co się stało z całą resztą? Jeśli zginęli, to kim później rządzi Sansa na Północy i Yara na Żelaznych Wyspach? Jeśli ocaleli tam, gdzie byli, to czemu tak się stało i czemu nie został pokazany ani jeden taki przypadek? Jeśli uciekli, to czemu nie ma o tym ani jednej wzmianki? Jest to tym dziwniejsze, że problematyka migracyjna jest dzisiaj bardzo „na topie”, a sam Martin przychylnie odnosił się do przyjmowania Syryjczyków do USA.[/spoiler]

  18. [spoiler]3.12 Jaime i Tyrion podczas tych wszystkich narad wojenno-politycznych, od których ósmy sezon bynajmniej nie stroni, ani razu nie wspomnieli swoim sojusznikom, że w Królewskiej Przystani (w tym pod Smoczą Jamą) umiejscowiony jest dziki ogień. Jon Snow niczego nie wie.
    3.13 W całym „przecieku” nie ma ani jednej wzmianki na temat jakiejkolwiek interakcji między Aryą a Gendrym, i to pomimo tego, że przez dwa odcinki przebywają oni w pobliżu siebie w Winterfell (w tym w co najmniej jednej scenie – to znaczy podczas jednej z rozmów w wielkiej sali w Winterfell – oboje są wymienieni jako obecni). Jest bardzo dziwne, bo dobrze się znają. W sezonach 1-3 przez kilkanaście odcinków wspólnie podróżowali, zaprzyjaźnili się i w sobie zakochali (gwoli ścisłości przypominam: „Ja mogę być twoją rodziną” – „Nie będziesz moją rodziną. Będziesz moją lady”), Arya dwukrotnie uratowała Gendry’emu życie, i teraz nawet nie zamienią słowa? Co gorsza, Gendry zostaje mężem Sansy, co jest już kompletnie absurdalne. Można tylko gratulować takiego zohydzenia Sansy.
    3.14 No i wątek dornijski również nie daje o sobie zapomnieć. Gdy Tyrion opisuje małej Lyannie Targaryen mapę Westeros, wspomina o tym, że w Dorne rządzi jedna z córek Oberyna oraz gość, który zawsze chciał dostać zamek (oczywiście jest to aluzja do Bronna). Pytanie tylko, o którą córkę Oberyna chodzi, bo chociaż w serialu w przeciwieństwie do książek pokazano tylko 3, to jednak było powiedziane, że ma ich 8 (rozmowa Oberyna z Cersei w 4. sezonie). Zatem żoną Bronna została albo Tyene, albo któraś z tych 5 niepokazanych córek Oberyna. Jeśli któraś z tych niepokazanych, to jak niby do tego doszło, że wzięli ślub? Nie ma to żadnego oparcia w całym serialu, jest bezpodstawne i do pewnego stopnia wręcz niedorzeczne. Jeśli Tyene, to kiedy zdążyła ona opuścić lochy w Królewskiej Przystani? W porę dostała odtrutkę, czy może Cersei i Qyburn tylko blefowali z tą trucizną? No i co się stało z Ellarią?
    3.15 No i na koniec: Samwell Tarly odbiera poród Daenerys, a nie ma ani jednej wzmianki o tym, jak ustosunkował się on do faktu, że spaliła ona żywcem jego ojca i brata.
    Pomijam w tym wszystkim zmarnowanie potencjału niektórych postaci (np. sprowadzenie Qyburna do roli urzędnika Urzędu Stanu Cywilnego) czy nawet całych wątków (np. fakt, że Północ się wykrwawiła, podczas gdy Dornijczycy czy maesterowie Cytadeli sobie spokojnie siedzieli, nieniepokojeni przez żadne tam zmyślone potwory z bajek).
    PS1: Co do książkowego sposobu zniszczenia Muru, to najbardziej przekonująca wydaje się być teoria, że uczyni to Euron pod wpływem Ludzi Bez Twarzy (albo Ludzie Bez Twarzy osobiście) za pomocą jak najbardziej żywego smoka Daenerys, którego Victarion zdobędzie w Meereen przy pomocy rogu. Jest wiele argumentów stojących za tym, że Euron i Ludzie Bez Twarzy sprzyjają inwazji Białych Wędrowców (oraz sobie nawzajem).
    PS2: W drugiej części komentarza przypadkiem źle użyłem oznaczenia „spoiler”; proszę moderację o korektę.[/spoiler]

  19. DaeL, nie w temacie, ale czy moglibyśmy liczyć w przyszłości na może mniej szaloną teorię dotyczącą planów Dorana Martella? Wiem, pisałeś, że Dornish Master Plan nie istnieje, ale nurtuje mnie np. dlaczego Arianne Martell dostała do przeczytania książki o septonach, smokach, dornijskim prawie i historii czy też to, czy próby kradzieży smoków rzeczywiście miały miejsce? Wydaje mi się, że można omówić kilka niejasnych kwestii dotyczących Martellów, poza tym trochę mało jest o nich w Szalonych Teoriach, a zasługują.

    1. Przyłączam się do prośby o szaloną teorię dotyczącą Martellów. Z tego co jednak pamiętam Dael pisał, że Dornish Master Plan nie istnieje w serialu, a nie w książkach. Co do książek wskazywał tylko, że krążąca teoria w internecie na temat tego planu zawiera zbyt dużo luk- to jednak nie wyklucza samego planu. Nie oszukujmy się- sam Martin wskazuje, że taki plan istnieje (nie wiemy nadal skąd Doran ma tak dobre informacje o tym co dzieje się w KP czy też skąd wiedział o planowanym zamachu na Trystana- są tylko wskazówki, ale jak na razie Martellowie nawet w książce są dość mało opisani, z dużych rodów gorzej jest chyba pod tym względem tylko z Wysogrodem, po części słabiej też z Freyami, Florentów nie liczę, bo nic wielkiego się z nimi nie dzieje.

    2. Może ja podzielę się swoimi przemyśleniami o tym.

      Dornish Master Plan polega na tym, że nie istnieje.
      Doran Martell i całe Dorne są tylko częścią planu Varysa i wiadomo do czego są mu potrzebni (Aegon). Te wszystkie działania, które Doran ostatnio podjął, jak wysłanie Nymerii by zajęła miejsce w Małej Radzie, Tyene by się kręciła koło Wielkiego Wróbla, czy Arianne na pertraktacje z Conningtonem, są wynikiem zagrania Varysa. Czemu Doran zdecydował się podjąć takie kroki? Przez informację o rzekomo planowanym zamachu na Trystane’a. Informację fałszywą. Mogę się mylić, ale nie przypominam sobie, żeby w rozdziałach Cersei, ta mówiła, że planuje zabić Trystane’a. Chciała go w Królewskiej Przystani jako zakładnika owszem, ale nie wspominała o planach zaatakowania go w drodze do stolicy. Od kogo Doran mógł dostać taką fałszywą informację? Od kogoś kogo zna i uważa jego informacje za pewnik, a kto pasuje tutaj lepiej niż Varys, który chce, by Martellowie wystąpili otwarcie przeciw Lannisterom?

      1. Imho możesz mieć rację z tym Varysem.
        Zawsze staram się wzbraniać przed przypisywaniem wszystkich intryg w PLiO Paluchowi czy Pająkowi, ale w tym przypadku manipulacja eunucha ma większy sens niż DMP Prestona.

  20. To jest serial. Tania rozrywka dla mas. Zachowujecie się jak ktoś, kto wychowany na babcinej pomidorowej, jojczy że zupa z baru mlecznego nie smakuje tak samo. Czego oczekiwaliście po ekranizacji dzieł, które też wybitne nie są?

  21. Biedna Cersei. Łazi na piechotę z zamku do smoczej jamy w tę i we wtę. Widzielismy ze to daleko. Wyadała kasę na złotą kompanię i nie stać jej już na konie ani na lektykę

    1. A skąd wiesz, że cała drogę szła na piechote, nieboga? Może wysiadła z powozu przed bramą Smoczej Jamy.

      1. To po prostu jeden z tych, dla których, jeśli czegoś nie widzieli, to tego nie mogło być, nie przejmuj się 😀

  22. Słówko do tych, którym nie podobał się LF. Przecież on w tej scenie zrobił wszystko:
    – próbował się tłumaczyć (dobrem właściwie wszystkich)
    – próbował zagrać na prywacie względem Sansy
    – próbował namówić kogoś do obrony w próbie walki

    Z mojej perspektywy, w ciągu tych paru minut spróbował wszelkich możliwych opcji, aby uratować swoją skórę, rozpoczynając od tych bardzo charakterystycznych (ta jego pierwsza przemowa, machanie rękoma, zamiatanie peleryną) stopniowo przechodząc do tych bardziej desperackich, gdy widział że mu się to nie udaje. Gdy okazało się, że właściwie został skazany i nie ma nikogo chętnego do obrony, zostały mu trzy opcje:
    – walka z tym oddziałem rycerzy na wąskiej przestrzeni i ucieczka z Winterfell – niewykonalne, nawet jakby w sali była tylko trójka Starków
    – samobójstwo – odpadało ze względu na kurczowe trzymanie się życia, poza tym chyba nie miał możliwości (brak broni)
    – blaganie o litość

    Jak już wszystko zawiodło to nie zostało mu nic innego.

    Zarzut o „nielittlefingerowe zachowanie” byłby słuszny, gdyby od razu padł na kolana. A on zaprezentował całą szereg sposobów obrony, uderzał w różne struny, starał się ugrać na temacie z każdej możliwej strony.

    1. Zgadzam się z Gogi. Ogólnie myślę, że to było dobre uwieńczenie wątku postaci Littlefingera. Dostał śmierć w pomysłowo nakręconej scenie, zostały w niej przypomniane zbrodnie Baelisha, dzięki czemu widz przypomniał sobie za co ma go nienawidzić. Dlatego też jak została wspomniana zdrada Neda i wywołanie Wojny Pięciu Królów to ulżyło mi trochę, że osoba za to odpowiedzialna poniesie karę. Nie ukrywam, że również lubiłem tę postać na swój sposób, ale kiedyś trzeba było się z nim pożegnać. I jak na serial to było to zrobione bardzo dobrze. Godne wyróżnienie – jedyna śmierć w finale sezonu. Chyba wszyscy się zgadzamy, że niewiele postaci dostąpi (dostąpiła) tego „zaszczytu” (choćby Varys, który prawdopodobnie zginie w środku sezonu ósmego, który będzie masowym wymieraniem wielu lubianych postaci – czyli po prostu zginie w tłumie). A o śmierci LF będzie się mówić jeszcze długo przez te 1,5 roku czekania na następny sezon 😉

    2. Też się zgadzam, ta scena była dla mnie najmocniejszym punktem odcinka… i w sumie całego sezonu. Mimo to, wolałbym, by do upadku Littlefingera doprowadziła jedna pomyłka, jakiś mały błąd w całej jego intrydze, a nie cała dwusezonowa seria głupot i wszechwiedzący Bran.

      1. Był. Dał Sansie narzędzie do wykończenia go. Swoją grę w złe zamiary. Przyłożyła tę miarę do niego samego.

  23. Co tu dużo pisać. To najsłabszy ze wszystkich sezonów GoT. Dopóki jeszcze trzymano się jako tako książki i było na czym oprzeć scenariusz dostaliśmy bardzo fajnie sezony 1-5. Sezon 6 miał trzy mocne odcinki z dobrymi scenami (piąty z Hodorem, dziewiąty z bitwą bękartów i dziesiąty z cała masą ważnych wydarzeń, dodatkowo z klimatem i genialną muzyką). W sezonie 7 nie było nic co mnie zachwyciło, a pojawiła się cała masa rzeczy drażniących, nieścisłości, głupich decyzji głównych bohaterów. Naprawdę oglądałem go bez specjalnych emocji.

    Mam nadzieję, że ma rację jeden z moich przedmówców, iż GRRM zrobił to specjalnie. Zgadzając się na serial myślał, że serial będzie napędzał sprzedaż książek, bo do końca serialu wszystko napisze. Napędzał dopóki było co napędzać. Teraz, gdy serial mocno wyprzedził książki, wielu ludzi po obejrzeniu całego serialu, nie wróciołoby do książek (jeśli kiedyś wyjdą). Sposobem na to była tak duża rozbieżność finału serialu i książek, iż nawet Ci co obejrzeli serial i byli zawiedzeni finałowymi sezonami, mogli przeczytać lepszą i logiczniejszą wersję losów swoich bohaterów. GRRM zarobiłby więc podwójnie.

  24. Doszłam do wniosku, że gdybym oglądała ten serial bez dogłębnych analiz, nawet pomylonych:), pewnie nie byłabym rozczarowana, bo nie poprzednie sezony postawiły wysoko poprzeczkę, lecz nabyta, czy też wyczytana wiedza. I teraz, posiadając owąż wiedzę, jestem rozczarowana finałem. Właściwie podobały mi się tylko sceny w Winterfell – nieprzegadane, nieprzekombinowane i szybko zakończone, jakkolwiek w sposób spodziewany, jednak ruch Aryi mnie zaskoczył. Poza tym nic. Przybycie Sama i rozmowa z Branem – po łebkach i bez ikry, chociaż Sam, jak to Sam, dobroduszny niby prostaczek, posiadł istotne informacje, ale ten tekst na końcu ich rozmowy „musi się dowiedzieć” – bez sensu, bo cóż innego mogli uczynić, zachować sekret? Rozczarowała mnie scena łóżkowa, czy raczej brak ciągu wydarzeń, które do niej doprowadziły, ani to pasuje do Jona, ani, mimo wszystko do Daenerys. Nie posiłkuję się absolutnie ich zachowaniami z książek, bo takie porównania nijak się mają do zachowań w filmie, ale i tak nie ma w tym choćby odrobiny przyczyny i skutku. Ot, popatrzyli, posmęcili i… hop do łóżka, mimo że w poprzednim odcinku on dla niej był za mały, bo co? Dlatego, że przysiągł miecz? Było gdzieś, że ugiął kolana, ale on nie kolanach gadał tylko o mieczu, co jednak nie musi oznaczać tego samego. Jeśli jednak oznacza, to niczym nie różni się od Roba, który swoje bitwy wygrywał, ale wojnę przegrał (tak tylko mi się skojarzyło). Mimo wszystko, nawet bazując tylko na serialowym Jonie to łóżko w momencie, kiedy mają przed sobą ważniejsze sprawy, zupełnie nie pasuje do budowanej przez wszystkie sezony postaci. Dla mnie osobiście sprawa się rypła:(.
    Jeszcze mogę pochwalić sam początek, owe spotkania po latach, bezpretensjonalne, spokojne, wyprane z zadawnionych emocji, jako że zastarzałe sprawy nie mają znaczenia wobec tego co nadchodzi, tak, to oglądało się całkiem przyjemnie.
    Zburzenie muru mnie rozczarowało. Jak już gdzieś wspomniałam, miałam nadzieję, że róg Joramuna, o którym tyle się gadało, odegra w tym dziele jakąś rolę, a tu tyle co sobie pogadali. Widowiskowo nie było źle, ale… no właśnie, brakowało mi jakiegoś ale, może nawet takiego, żeby owym ale był brak NK na smoku.
    Biorąc pod uwagę powyższe, właściwie jestem zadowolona. Nie będę, co mogło grozić, z niecierpliwością czekać na kolejny sezon. Przyjdzie, to obejrzę, i tyle.

    1. Końcowa uwaga bardzo słuszna. Po finale 6 sezonu, wiedziałem, że rok oczekiwania na kolejny sezon będzie się dłużył. Teraz zupełnie nie mam tego uczucia.

    2. Sam prostaczek? To syn lorda, potrafi czytać i pisać, a to niecodzienne umiejętności w tym uniwersum. W dodatku myśli logicznie i umie wyciągać wnioski. Posiada także wiedzę, której nie ma większość lordów westeros. Prostakiem to można nazwać Gorącą bułkę albo Gendriego.

      1. Bardzo lubię Sama, określenie prostaczek nie dotyczyło jego pozycji społecznej, ale sposobu ukazania postaci w serialu i miało być w zamiarze, najwidoczniej nieudanym, za co przepraszam, wybrzmieć kpiną, właśnie za takie potraktowanie. Niemniej odnosiło się również do jego prostolinijnego i dobrodusznego charakteru, co wcale nie oznacza braku inteligencji, wręcz przeciwnie. Prostolinijność wymaga specyficznej odwagi, a nikt chyba tego Samowi nie odmówi. Być może źle się wyraziłam, nie chciałam umniejszać przymiotom umysłu, a podkreślić osobowość.

    3. Zgadzam się z opinią co do sceny łóżkowej. Skoro już musi być jakiś wątek romatyczny,bardziej zrozumiałabym sytuację, w której Jonowi i Darnerys najzwyczajniej w świecie puściły hamulce(stres, samotność, ogromna odpowiedzialność), tym bardziej, że starano się pokazać, że ich do siebie ciągnie( chociaż te maślane oczy były potwornie denerwujące i sugestywne). Ktoś kiedys powiedział, że na samym szczycie człowiek czuje się ogromnie samotny i, gdybym była scenarzystką, własnie gdzies tutaj szukałabym motywacji bohaterów. A w tym przypadku pokazano nam klasycznego Disneya, w którym on kocha ją, a ona kocha jego i przenaczenie musi się dopełnić. I jeszcze ten Tyrion…ehhh…no mnie to nie przekonuje.

    4. Rogu Joramuna w ogóle nie było w serialu!
      Sama rozmowa Sama i Brana jakoś mi nie przeszkadzała, choć nie zgadza mi się to z tym co wcześniej widziałam. Sam miał przepisywać stare, niszczące się woluminy, a nie grubą, dobrze zachowaną ksiażkę maestra Marwyna. Tę księgę „ukradł” przecież na początku swojego pobytu z biblioteki szukając wszystkich wieści o Białych Wędrowcach. A przynajmniej miałam takie wrażenie. A nie słuchał w ogóle tego co Gilly do niego mówiła, więc cała tę scenę zrobili po to, żeby pasowała nie przejmując się tym, że wcześniej pokazali nam coś innego.
      No i ten głos w tle Brana podczas sceny łózkowej. Nie wiem co to miało na celu, może tylko żeby osoby oburzające się kazirodztwem między tymi postaciami też się czymś „ucieszyły” i zajęli myśli . Jedni cieszą się tym ze ci się spiknęli, a drudzy tym, że wprost powiedziano że to następca tronu. Bo inaczej to pasowało jak pieść do nosa. Naprawdę nastroju to to zdecydowanie nie zbudowało 😛

      1. Choć po zastanowieniu… i wróceniu do sceny to Sam znalazł na Pięści Pierwszych Ludzi róg, ale w serialu nie było chyba nawet wzmianki o tym że jest jakiś róg, który może zniszczyć Mur. No i potem chyba już w ogóle go nie widzieliśmy.

  25. Mam tylko 3 uwagi. Pewnie byłoby ich więcej, ale wyleciały mi z głowy i nie chce mi się czytać ponownie artykułu, by sobie wszystko przypomnieć 😉
    1. Myślę, że egzekucja Littlefingera nie jest na podstawie wizji i nie sądzę, by Ogar był potrzebny jako świadek. W końcu jednym z głównych zarzutów było morderstwo Lysy, które Sansa widziała na własne oczy i o którym Petyr mówił w Dolinie jako o samobójstwie. Skoro sędzia widział na własne oczy zbrodnię, to nie uważam, by potrzebował jeszcze potwierdzenia od innego świadka (możliwe że mniej wiarygodnego). Reszta zarzutów wydaje mi się bardziej retoryką typową dla amerykańskich sądów. Po prostu opis oskarżonego mający na celu pokazać słuchaczom/ławie przysięgłych, jak zła jest to osoba i że nie zasłużyła na żadną łaskę. Dowody w tym celu aż takie konieczne raczej nie są.
    2. Goździk czytała teksty, które Sam przepisywał. Oglądając tamten odcinek też uznałem, że Sam tego nie czytał, ale ostatecznie myślę, że ma to sens, że lekturę tego dziennika Sam miał już za sobą – choćby dlatego, że nie były to dla niego ciekawe i w domyśle nowe informacje. Innym uzasadnieniem może być to, że oprócz ksiąg z „działu ksiąg zakazanych” (których by nie dał Goździk do przeczytania) miał w pokoju raczej tylko te książki, które miał przepisać. Wątpię też by dał jej w ręce delikatny i niszczejący wolumin, a przynajmniej póki by go nie przepisał.
    3. Nie podoba mi się prawdziwe imię Jona. Jakoś mi do niego nie pasuje, choć brzmi jak takie John Doe wśród Targaryenów, co by się zgrywało z jego obecnym imieniem. Nie pasuje mi nazwanie go identycznie jak jego brata. Potrafię jednak to zrozumieć. Sam przytaczałeś wizję Danki, w której Rhaegar wybierał imię dla swojego pierwszego syna. Stwierdził wtedy „Jakie imię mogłoby być lepsze dla króla?” i wierzył, że wśród jego dzieci będzie książę, którego obiecano (i chciał go nazwać tym właśnie królewskim imieniem). Nie znam szczegółowej chronologii Pieśni Lodu i Ognia, ale z tego, co się orientuję, to w momencie narodzin Jona zarówno Rhaegar, jak i starszy Aegon już nie żyli. Skoro było już pewne, że Aegon VI nie jest obiecanym księciem, to Lyanna mogła chcieć spełnić wolę Rhaegara i nazwać nowego księcia, którego obiecano, wedle woli jego ojca. Gdyby było to powiedziane w serialu, to może nie czułbym takiego zgrzytu z racji dwóch Aegonów synów Rhaegara…

  26. Co do LF to jak to się miało potoczyć? W serialu oczywiście, podjął próbę kolejnej manipulacji Sansy i poprzez jej ręce przejęcia władzy nad północą, jednak na drodze stała Arya, Brienne, jedna wysłał do KP a drugą chciał wyeliminować rękami siostry, to nie była zła intryga bo co miał zrobić? Wyruszając z doliny i walcząc przeciw Boltonom wypowiedział lojalność Lanisterą, jego pozycja w dolinie też nie była mocna, bo lordowie mu nie ufali, grał o siebie jednak Sansa dużo o nim wiedziała a on trochę nie docenił Brana, każdy popełnia błędy tym razem jego błąd oznaczał śmierć.Tak samo nudny i nielogiczny jest Tyrion i w sumie mógłby zginąć no ale zobaczyliśmy że on będzie grał dla Lanisterów w 8 sezonie wiec jeszcze coś ugra, fakt że marzył o smokach więc zostanie spalony przez smoka, za to Jamie zmieni front i będzie Lanister u Danki. No jeszcze Varysa trzeba wysłać w zaświaty bo tylko cudze listy czyta, szpiegów nie ma nic pożytku a szkody same bo zawsze sceptyczny.

  27. ,,Sam słyszał wszystko, co mówiła mu Goździk, mimo, że nie przejawiał tym zainteresowania. Logiki w tym nie ma za grosz”
    Przecież Sam powiedział, że przepisywał tę książkę.

  28. Pominę najpierw biadolenia i przeskoczę do innej sprawy. Czy tylko mi się od jakiegoś czasu zaczyna wydawać, że Azorem Ahai był Rhaegar? Martin mówił, że legendy nie należy przenosić w skali 1:1. Co wiemy o Azorze?

    Jest tożsamy z Księciem, Którego Obiecano. To istotne, bo ten ma się wywodzić z linii Aerysa i jego żony. Co daje grupkę kandydatów: Rhaegara, Viserysa, Daenerys i dzieci Rhaegara. Viserysa można wykluczyć, bo nie pozostał ani on ani jego dzieło. Nic nie zrobił.

    Narodził się na nowo wśród dymu i soli. Pasuje na tragedię w Summerhall. Wskazywałoby na Rhaegara.

    Co robi Azor Ahai? Wykuwa Przynoszącego Światło. Po trzech próbach, udaje mu się dopiero, gdy przebija Nissę Nissę, składa ofiarę z ukochanej. Nissa Nissa to księżyc. Co się kojarzy z księżycem w kwestii kobiet? Okres, miesiączka.

    Co robi Rhaegar? Wyczytuje, że jest Azorem i płodzi dziecko. Potem drugie, ale uznaje, że musi być trzecie. Że to nie wystarczy, że nie wyszło. Brzmi znajomo? Azor podejmuje trzecią próbę, Rhaegar też. Zabija księżyc, przebijając go włócznią (penisem) – miesiączkę Lyanny zapłodnieniem jej, poświęca ukochaną – Lyannę, by wykuć Przynoszącego Światło. Ta umiera w połogu właśnie. Tak powstaje Jon.

    Jon – Przynoszący Światło, który jest zapowiedzią świtu dla ludzkości. W serialu Aegon, w książce zapewne Aemon.

    Uznajemy, że Rhaegar popełnił błąd myśląc, że był Azorem i dlatego szukał prawdziwego Azora… a co, jeśli popełnił błąd sądząc, że Przynoszący Światło to miecz, a nie człowiek? To drugie by wyjaśniało to, że musiał spłodzić trzecie dziecko. W pierwszym przypadku nie miałoby to znaczenia.

    Pamiętajmy, że mimo rozbieżności serialu i książki ich koniec ma być taki sam. Główne wątki są takie same, albo połączone. W serialu nie ma co się spodziewać wątku Przynoszącego Światło jako miecza, chociaż wzmianki o tym były. Przy zapowiedzi Martina o braku przeniesienia legendy 1:1 można więc taki miecz w fabule odrzucić i potraktować go jako metaforę człowieka, który przyniesie światło prowadząc ludzi do zwycięstwa nad Innymi.

    1. W kontekście tego co napisałeś to prędzej Lightbringerem będzie dziecko Jona i Daenerys. Będzie ono miało za zadanie odbudować świat po Długiej Nocy, czyli tak jakby przynieść światło 😉

      1. To też możliwe… czy jednak literacko uzasadniony będzie taki przeskok czasowy? Chyba, że w formie epilogu. Wtedy też nie miałoby to nawiązania, ten „miecz” do walki z Innymi.

  29. Proces Baelisha to jedyny słaby wątek odcinka. Jakby nie to byłaby dyszka.

    Sekwencję negocjacji obejrzałem naście razy i wam też to polecam. Te gry spojrzeń, te niuanse… podniesione brwi Jaime’a, ulga Dany, niepokój Tyriona. I ta finalna (błędna!) decyzja Snowa. I ta odwaga Tyriona. Genialne!
    Theon genialny. Jego dialog z Jonem rozwala system. Theon to najbardziej tragiczna postać serialu. On nie miał swojego wzoru. Był rozdarty bardziej niż Jon. Jon miał Neda. Lojalnośiowo rozdarty Theon nie miał nikogo!

    Szkoda mi też Joraha. Kocha Daenerys i jest o nią zazdrosny, ale się pogodził z porażką. Ależ to widać!

    Jon dający swój dowód lojalności może i przegrał wojnę, ale wygrał cipkę. Coś za coś 🙂

    9/10. Najlepszy odc 7 sezonu!

    1. Nie wiem czy ta decyzja Jona finalnie była taka błędna. Cersei tak czy siak nie miała żadnego zamiaru włączać się do tej wojny, gdyby Jon zgodził się na neutralność, Euron i tak by zebrał kompanię i Cersei chciała zdradzić i zaatakować. A tak jego decyzja tylko wzmocniła sojusz z Daenerys.
      Oprócz tego myślę, że ta jego rozmowa z Theonem i wyprawa tego drugiego po Yarę bedzie miała lepsze konsekwencje niz można przypuszczać i nie ograniczy się do samego jej uwolnienia.
      Problem jest taki, że wygląda jakby Tyrion ich zdradził, żeby wywrzeć na Cersei obietnicę pomocy i naiwnie jej uwierzył. Cały ten dialog z siostrą sugeruje nam, że możliwe, że obiecał jej, że jej dziecko będzie miało prawa do tronu po Daenerys.
      A tu wyjdzie dla niego dupa zbita, bo Cersei tego dziecka pewnie nie urodzi, on się dowie, że ona go oszukała, a Danka się dowie, że bez jej pozwolenia zbratał się z siostrą i zdradził Dankę.
      A Danka nie lubi zdrajców…

      Też mi się mega podobał cały dialog Jona i Theona. I to jak odnosi się nie tylko do Theona ale też do przyszłego dowiedzenia się Jona o swoim pochodzeniu.
      Ale ta logika Joraha to mnie rozwaliła. Jeśli Danka przypłynie sobie spokojnie łódką razem z Królem Północy to nie będzie bezpieczna i ktoś może ją zaatakować, jednak jeśli przyleci sama na krwiożerczym, wielkim smoku to wtedy nikt nie weźmie jej za zagrożenie xD taaa.

      1. Popieram – chodzi mi o decyzję Jona, akurat w tym momencie był sobą i nie wyobrażam sobie, że mógł postąpić inaczej. Oczywiście mógł, gdyby tak rozpisano scenę i cieszę się, że jej nie popsuto.

      2. W pierwszym momencie też uznałem decyzję Jona za debilną. Jednak po zastanowieniu i jeszcze w trakcie trwania odcinka przyznałem, że to była słuszna decyzja. Tak postąpiłby Ned i tak też postąpił wychowany przez niego Jon. Tym razem się poszczęściło i prawdomówność oraz honor polepszyły jego sytuację.

  30. A ja mam takie pytanie, którego nikt nie zadał więc chyba nie zaczaiłem. Czy czasem Danka nie spaliła + nie zabrała pozostałej części złota Lannisterów? Chodzi o te zrabowane Tajrelom. Przeciez tym mieli zapłacić Żelaznemu Bankowi za armię. I jak oni niby to zrobili bez tego złota?

    1. W rozmowie tuż przed atakiem Tarly mówi Jaime’mu, że całe złoto jest już bezpieczne za murami miasta.

  31. Coś mi się zdaje, że lordowie Doliny od dawna kombinowali jak szybko i w miarę dyskretnie pozbyć się Bealisha. Bo chyba scenarzyści nie zrobiliby z nich takich kretynów, którzy uwierzyliby w winę swojego regenta tylko na podstawie słów Sansy i wizji brana, prawda?

    1. Lordowie Doliny nie ufali Petyrowi i nie lubili go od początku. Był dla nich obcym mącicielem, ale respektowali jego prawa po ślubie z Lysą. Sądzę, że po pierwsze zostali poinformowani przed procesem, po drugie taki proces ich ucieszył, bo nie chcieli Petyra za Lorda Protektora. Było to dla nich wygodne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button